Pies w miejscach publicznych...

Korzystając z okazji i odrobiny czasu na napisanie nowego posta chciałabym poruszyć dość wrażliwy temat, mianowicie pies w miejscach publicznych. Nie mam na myśli parków, czy przystanków autobusowych tylko restauracje, czy kawiarnie.
Na nasze szczęście w Warszawie (i mam nadzieje, że w innych miastach również) coraz więcej lokali otwiera się na psy.
Dobre czy złe?
Muszę przyznać, że odwiedzamy niektóre miejsca nazbyt często, ale może wiecie, a może nie ja nie potrafię skupić się na robocie w domu, dlatego też nie chcąc zostawiać psa samego na cały dzień zabieram ją ze sobą. Oczywiście zanim szarpniemy się na coś takiego (mowa o siedzeniu w jednym lokalu 9-21) musimy przygotować na to psa, mieć pod ręką rzeczy niezbędne, oraz wygospodarować czas na spacer i zmęczenie psychiczne psa.
1) Przygotowanie psychiczne: Musimy upewnić się że psa nie stresują tłoczne miejsca. Szczególnie w restauracjach w porach lunchowych potrafi być tłoczno. Przydatna w tego typu miejscach będzie nauka wyciszania poza klatką/domem. Starajmy nie zabierać ze sobą wszelkiego rodzaju kocyków, czy legowisk. Przynajmniej w naszym przypadku działa to wręcz przeciwnie. Pies jest wyczulony i terytorialny a  inne psy stają się zagrożeniem dla kocyka i mamusi.
Jeśli pies jest lękliwy, bądź bardzo zestresowany powinniśmy zacząć od metody małych kroczków.

2) Inne psy: Niestety Funia nie jest z góry przyjaźnie nastawiona do innych psów. Oczywiście praca, praca i jeszcze raz praca pomaga jej skupiać się na czymś innym niż przechodzący obok pies (dlatego też metoda kocykowa spaliła się na panewce, każdy pies w pobliżu równał się szczekaniu, warczeniu i postawie agresywnej).
Pamiętaj! Jeśli Twój pies jest agresywny w stosunku do ludzi i innych psów nie wrzucaj go na głęboką wodę!

3) Warto mieć: Bardzo klasyczny, ale za to jak przydatny - szarpak polarowy! /albo jakąkolwiek inną zabawkę/ Idziemy na spacer? Szarpak świetnie sprawdzi się w roli nagrody za wykonywane sztuczki, bądź pomoże rozładować odrobinę energii.
Piłka ażurowa, mam ją zawsze przy sobie, na wszelki wypadek :)
Smaczki, smaczki, gryzaki i jeszcze raz smaczki! W krytycznych sytuacjach zawsze się sprawdzają. (Szczególnie te najbardziej śmierdzące, które wywołują grymas na twarzy innych klientów, no ale ważne, że pies jest zadowolony), gryzaczek zawsze pomaga skupić uwagę na sobie podczas manewrów stolikowych.
W ekstremalnych przypadkach pogodowych (mam na myśli ulewę, lub śnieżycę) mam ze sobą spray odświeżający co by psem nie śmierdziało przy jedzeniu. 

                                                                                                                                                                 

A tak całkiem na marginesie! 
Przyszły do nas wczoraj smycz i obroża od c&n! Stronę znajdziecie tutaj, wracamy niedługo z recenzją!



Komentarze